Monday, June 17, 2013

#1 - It Is Not Worth Loving

Hayley's Pov.
-Jace ! - Krzyknęłam ze śmiechem, rzucając w szatyna poduszką. Chłopak zaśmiał się, wychodząc z salonu i udając się do kuchni.  
Nadal cicho chichocząc, położyłam głowę na oparciu kanapy, czekając aż wróci. Przymknęłam powieki, rozkoszując się chwilą spokoju. W tle słyszałam dźwięki reklam dobiegające z telewizora i krzątającego się po kuchni Jace'a. Uśmiechnęłam się sama do siebie, myśląc o tym, jak wspaniale jest mieć takiego przyjaciela, który martwi się o ciebie, zawsze służy pomocą i jest... Och, po prostu uroczy.
-Nie ma popcornu.- Powiedział głośno ciemnooki, machając przed moją twarzą pustą miską. Sapnęłam, odsuwając miskę od siebie. Chłopak zaśmiał się, siadając obok mnie.
-W sumie, nie jest tak późno. - Stwierdził, zerkając na ciemny, naścienny zegar. Również zwróciłam się w tamtą stronę, zauważając, że jest trzecia w nocy. Westchnęłam, przesuwając się na błękitnej kanapie.
-W sumie, nadużywasz tego „w sumie”. - Zaśmiałam się, a on zrobił obrażoną minę. W odzewie ścisnęłam i potrząsnęłam jego policzkiem, na co strząsnął moją dłoń.
-Auu.- Zawył, pocierając lekko czerwone miejsce. - Bez przesady, co?
Wgramoliłam mu się na kolana, delikatnie całując pulchny policzek.
-Tak lepiej?- Spytałam, delikatnie się uśmiechając.
-Aww, jesteś taka słodziutka.- Zagruchał, pstrykając mnie w nos. Wywróciłam oczami, schodząc z Jace'a i siadając na swoim poprzednim miejscu. Założyłam ręce na piersi, wlepiając wzrok w telewizor, gdzie leciała akurat reklama pasty colgate.
-Obraziłaś się? - Spytał Jace, przekręcając się tak, by mieć na mnie lepszy widok. Wyglądał całkiem zabawnie, gdy jego brwi się złączyły, a malinowe usta na chwilę zamknęły. Zabijcie mnie, ale ten facet strasznie dużo gada. Czasem mam go dość, ale i tak go kocham.
-Nie.- Jęknęłam, pocierając twarz dłońmi.
Nagle poczułam się cholernie zmęczona, nie wiadomo po czym, ani dlaczego, ponieważ jeszcze chwilę temu byłam pełna energii i nawet przez myśl nie przeszło mi to, by położyć się spać.
Szatyn przytulił mnie do siebie, delikatnie pocierając moje plecy.
-Może położysz się spać, co Hayley? - Spytał łagodnie w moje włosy. Skinęłam, a wtedy rozbrzmiał dźwięk jego telefonu. Szybko chwycił komórkę w dłoń i natychmiastowo odebrał. Odsunęliśmy się od siebie, gdy Jace rozmawiał, a raczej głównie potakiwał. Chwilę później skończył, patrząc na mnie z czymś dziwnym w oku.
-Dark chce się z nami spotkać. Ponoć to pilne.- Zamarłam. Nie widziałam ich dwa tygodnie, a teraz nagle chcą się spotkać?
Oblizałam suche wargi i ponownie zaczęłam oddychać, dopiero teraz łapiąc się na tym, że wcześniej wstrzymywałam oddech.
-Kiedy?- Spytałam cicho, z trudem przełykając ślinę. Przerażała mnie głównie myśl, że zobaczę Nialla i Zayna.
-Jutro, po południu. Wyjedziemy rano.- Oznajmił Jace spokojnie. Nagle stał się... Cichy. Wiedział, na co się pisze odchodząc ze mną, pilnując mnie przed nie wiadomo kim i stając się mi najbliższą osobą... Wiedział, że będzie wiele ryzykować, a jednak zrobił to, po niecałym tygodniu znajomości.
-Jason będzie, by dać nam jakieś bronie. - Dodał po chwili, a na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu, na myśl o zbliżającym się spotkaniu z Jason'em. Jego również szczerze uwielbiałam, choć nie było to tak silne, jak w przypadku Jace'a.
-Więc... Chodźmy spać, mamy raczej mało czasu. - Stwierdziłam, a on przytaknął, po czym razem ruszyliśmy na piętro, do naszych sypialni.
Zagrzebując się w pościeli, poczułam uścisk mojego żołądka.
Witaj z powrotem, strachu i niepewności. Mam nadzieję, że świetnie się bawicie, znów przejmując kontrolę nad moim ciałem?
~*~
Jace's Pov.
Zostawiając Hayley z członkami Dark, ja udałem się do jednego z nich, których akurat brakowało.
Idąc pustym, białym korytarzem z marmurową podłogą, doszedłem do jasnych, drewnianych drzwi i pewnie je pchnąłem.
Od razu usiadłem na starym krześle, które wydało charakterystyczne skrzypnięcie, stojącym naprzeciw marmurowego biurka, za którym siedział Liam.
Podniósł na mnie wzrok znad białego papieru, westchnął, i odłożył trzymaną rzecz. Złączył dłonie i oparł na nich swoją brodę, dokładnie mi się przyglądając. Rozłożyłem się wygodniej, czekając na to, co ma mi do powiedzenia.
-Więc...- Zaczął Payne, zwilżając językiem swoje wargi.- Doszliśmy do paru spraw w związku z Hayley Emilly Stone. - Powiedział fachowo, a ja zmarszczyłem brwi. Jakby nie mógł powiedzieć normalnie.
-Jakich? - Ponagliłem go, nie chcąc męczyć się panującą tu ciszą.
-Ktoś, kto próbuje ją... Zabić, nie robi tego ze względu na to, że jest w Dark.- Oznajmił, a ja poprawiłem się na krześle.
-A znacie powód? - Spytałem podirytowany. Skinął głową, opadając na oparcie biurowego krzesła.
-W małej mierze, ale jednak. - Spojrzał w bok, na uchylone okno, skąd dochodził śmiech Hayley.
Uśmiechnąłem się lekko do siebie, wyobrażając sobie ją, gdy się śmieje. - To zaczęło się wcześniej. Wypadek z Niallem, czy nawet... Sytuacja w lesie. Zayn szukał jej i był pewien, że kogoś słyszał. Nie byłem to ja ani, o dziwo, ona.- Uniosłem brwi, czekając na kontynuację. - Ktoś obserwował ją od dawna.
Mój żołądek boleśnie się ścisnął, gdy o tym pomyślałem. Ja również długi czas obserwowałem ją, ale miałem swoje powody, które były w pełni uzasadnione i nie miały nic złego na myśli.
-Nie masz jakiegoś pomysłu?- Spytał Liam, zerkając na mnie. Chwilę się zamyśliłem, ale jednak zaprzeczyłem ruchem głowy.- A wasz ojciec? - Zamarłem. Moje serce się zatrzymało z bolesnym, ostatnim uderzeniem. Krew zalała mój mózg i czułem, jak wszystko eksploduje, a ja zostaję sam w czarnej przestrzeni, powoli spadając w niekończącą się przepaść. Chciałem się czegoś złapać, ale niczego nie było. Potrzebowałem pomocy. Moje płuca zostały zniszczone, nie mogłem oddychać.
-Skąd wiesz?- Wyszeptałem, gdy odzyskałem panowanie nad sobą. Zimny pot zalał moje ciało.
-Nie jest to ważne, ale... Nie chcesz mówić Hay? - Spytał Liam, a ja poczułem narastające wyrzuty sumienia, związane z tym, co ukrywałem przed moją siostrą.
Niepewnie pokiwałem głową, a Payne uśmiechnął się blado.
-Nasz ojciec...- Przełknąłem ślinę, nie chcąc mówić o tyranie, który wyrzucił mnie na ulicę, bił, i znęcał się psychicznie. Zabraniał mi jeść, spać i ciągle poniżał... - Kiedyś był wpakowany w jakieś interesy, ale obserwując go i... Hayley, nic takiego nie miało miejsca.- Przyznałem, nie do końca pewny, czy czegoś nie przeoczyłem.
-Przyjrzymy się mu, ale na razie nie mieszajmy w to twojej siostry. Zajmij się nią, by było jej jak najlepiej i pilnuj. - Liam uśmiechnął się do mnie. Wstał i poklepał moje plecy, następnie opuszczając pomieszczenie.
Opadłem bardziej na krześle, zaciskając mocno powieki.
Bałem się o siebie, o Hayley i o to, co nas łączy. Chciałem jej powiedzieć, ale czy nie zniszczył bym tym tego, co jest między nami?
Zwłaszcza, że musiałbym wspomnieć o naszym ojcu, a to mogłoby ją zniszczyć.

+ Cały rozdział pierwszy drugiej części. Jak wam się podoba?
Wymyśliłamcoś nowego, staram się wprowadzić intrygę i coś niespodziewanego.
Kochajcie Jace'a, bo będzie ŚWIETNYM BRATEM !
Jeśli chcecie być nadal informowani, musicie się wpisać, bo zbieram nową listę na 2 część.
Pozdrawiam.

5 comments:

  1. Jest super i mam szczerą nadzieję, że wrócisz. Rozdział wprowadza klimacik a sytuacje są doskonale a zarazem prosto napisane. Tak trzymaj. Czekam na więcej xx.

    ReplyDelete
  2. Zaintrygowałaś mnie... czekam na ciąg dalszy

    ReplyDelete
  3. :) No robi się ciekawie :d

    ReplyDelete
  4. Jejku, nie mogę się doczekać dalszej części. Jest genialne. /@mysia_pysiaRiRi

    ReplyDelete
  5. Strasznie się cieszę,że jednak publikujesz! Pisz dalej, my na pewno będziemy czytać. Mam w głowie milion pytań, ale na razie się powstrzymam z ich zadawaniem i poczekam na następny rozdział :) Trzymaj się ciepło xx

    ReplyDelete